środa, 7 października 2015

One Shot "...siostra mojego przyjaciela" (Abraham i Naty)

On to przystojny 18letni Hiszpan, który wraz z mamą musiał się przeprowadzić do Madrytu. Nie zna tu nikogo. Interesuje się muzyką i motocrossem. Uczy się bardzo dobrze, a nawet i wspaniale. Nigdy nie zaznał miłości u dziewczyn, bo nie chcę tylko zabawy na 5 minut. Czy tutaj wszystko się odmieni?

Ona to całkiem ładna 15latka. Mieszka od urodzenia w Madrycie. Niestety rodzice nie żyją od 2 lat przez wypadek samochodowy. Ma starszego brata Jorge. Interesuje się ona muzyką i tańcem. Ma 2 najlepsze przyjaciółki na których zawsze polegać
w trudnych chwilach. Strasznie boi się z kimś związać przez swojego byłego chłopaka Federico. Czy w końcu pokona swój lęk?

*Abraham*
Przenoszę już ostanie pudło z auta do naszego nowego domu. Nie jest bardzo bogaty, ale nie jest też biedny. W sam raz dla naszej dwójki. Mój ojciec niestety zdradził mamę z jakąś kobietą z pracy, a teraz spodziewają się dziecka.
Kiedy wszedłem do salonu zobaczyłem moją rodzicielke siedząca na kanapie. Widać od razu, że jest załamana. Usiadłem obok niej i objąłem ja moim ramieniem.
-Mamo, to już przeszłość. Nie powinność o nim myśleć. Jak widać nie był ciebie wart. Znajdziesz lepszego, bardziej kochającego mężczyznę od tamtego głupka.
Próbowałem jakoś ją podnieść na duchu, ale w zamian ona się tylko lekko uśmiechnęła, pogłaskała mnie po policzku i poszła do kuchni. Westchnąłem cicho. Gdybym mógł coś z tym zrobić.
Może się przejdę? Nie znam miejsca tu w ogóle i teraz jest szansa aby poznać. Akurat pójdę znaleźć jakiś tor motocrossowy.
-Wychodzę! -krzyknąłem do mamy i zamknąłem drzwi główne.

*15 minut potem*
Chodzę tak bez celu po Madrycie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Idę wzdłuż przeróżnych sklepów, budynków mieszkalnych i innych rzeczy. Po lewej stronie zobaczyłem wielki Bilbord o szkole muzycznej od 15 do 20 lat. Może się zgłoszę, umiem śpiewać, tańczyć i grać na różnych instrumentach. Kiedy tak czytałem informację poczułem jak ktoś na mnie wpada i lecimy na ziemię. Spojrzałem ja łamagę, okazało się ze to na oko 15letnia dziewczyna.
- Przepraszam, zagapiłam się. -powiedziała wstajac ze mnie i podając mi rękę do pomocy która ująłem. -Jestem już spóźniona do szkoły więc biegłam. Na prawdę przepraszam.
-Spokojnie nic się nie stało - usmiechnałem się do niej lekko. -Chodzisz do MusicLife ?
-Tak a ty chyba nie bo pierwszy raz Cię widzę tutaj.
-Dopiero co się przeprowadziłem. Jestem Abraham - podałem jej rękę na przywitanie.
-A ja Natalia ale znajomi mówią po prostu Naty -Uścisła moja rękę. -To masz zamiar chodzic do tej szkoły ?
-Jasne tylko nie wiem gdzie to jest. Mogła byś mnie tam zaprowadzić. Jeśli nie to nie chcę się narzucać.
-Chodź nie marudź.
Stoję właśnie przed murami szkoły muzycznej najlepszej w Madrycie. Naty stoi obok mnie i czeka aż się rusze. Jest całkiem miła, sympatyczna i śmieszna. Mam nadzieję że się zaprzyjaznimy.
-A jak nie dam rady ? -spytałem się niebieskookiej nastolatki.
-E tam. Dasz radę. Wierzę w ciebie.- Uśmiechnęła się do mnie wesoło. -Jak chcesz mogę wejść z tobą mogę opuścić lekcję.
-Nie, Nie możesz opuść... -chciałem jej coś powiedzieć Ale przerwał mi jakiś głos.
-Naty! -Brunetka gwałtownie się odwróciła w prawo i cicho westchneła.
-Tylko nie on. -wymamrotała pod nosem.
- Naty czemu nie jesteś jeszcze w klasie ? -to chyba jej chłopak.
-Wyluzuj, przyprowadzilam nowego kolegę -Wskazała na mnie.
-Cześć -wyciągnąłem rękę do chłopaka -Jestem Abraham
-Nie obchodzi mnie to. Nie zblizaj się do mojej dziewczyny. -czyli jednak miałem rację. Szkoda. Znaczy. Ehh nie ważne.
-Dziewczyny ? Haha chyba byłej. -Czyli mam szansę ? Stop ci ty pierdzielisz Mateo.
- Ale Naty. Przecież mówiłem to nie moja wina.
-Twoja czy nie twoja lepiej się od niej odsuń.- Jeszcze jeden super no...
-Ooo braciszek na ratunek ? Haha -zaśmiał się ten dziwny chłopak.
-Federico idź stąd. -Mówił spokojnie jak usłyszałem brat Naty. -Bo potem nie będzie tak miło.
-No już idę. Wyluzuj. - powiedział kiedy odchodził, a ja stałem jak słup.
-Czemu nie jesteś w szkole, tylko się szlajasz z... -spojrzał na mnie i otworzył szeroko oczy. Zrobiłem to samo. Nie wierzę to Blanco! Mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa, zanim się wyprowadził.
-Abraham ? -spytał do pewności
-Tak Blanco. -powiedziałem uśmiechnięty, a Jorge zucił mi się w ramiona (xD).
-Ale się dawno nie widzieliśmy stary. Myślałem że Cię już nie gdy nie zobaczę.
-Ja tak samo. A teraz patrz będziemy chodzić do jednej szkoły jak mnie przyjmiął.
-Na bank się dostaniesz. -powiedzIał do mnie. -czyli poznales już moja mlodsza siostrę.
-Tak, jest bardzo silna. -Gdy to powiedziałem Naty zrobiła się czerwona.
-Silna? -Jorge spojrzał na młodą A ona się uśmiechnęła. - Co ty mu zrobiłaś ? Hahah.
-Nic tylko wpadłam na niego i przewrocilam - ostatnie slowo powiedziała ciszej a starszy Blanco wybuchnął śmiechem. -Dobra idę na lekcję cześć!
-Cześć -powiedzieliśmy równo z Jorge i na co się zasmialismy.
-No to co? Idziesz się zapisać?
- Nie wiem czy powinienem- podrapałem się za karkiem.
-Umiesz tańczyć, śpiewać i grać na instrumentach ? - kiwnalem głową na tak.- no to idziemy.
-Ok.
-A czekaj ! Wiesz co zaśpiewać ?
-Coś się tam wymyśli, znam dużo piosenek.
-To teraz chodź.

*W pokóju nauczycielskim*
-Abraham Nateo tak? -spytała się Pani około 45 lat
-Nie, Mateo. Przez M a nie N.-poprawiłem panią.
-A przepraszam. Proszę dyrektor to te brązowe drzwi, a nie czarne.
-Dobrze dziękuję. -wstałem z krzesła. Jorge uczynił to samo i ruszyliśmy w stronę brązowych drzwi.
Zapytałem i po chwili usłyszałem "proszę" bassowym głosem. Wszedłem do środka, a za mną Blanco.
-Dzień dobry. -przywitaliśmy się z dyrektorem.
-Dobry. Co Was sprowadza ?
-Ja chciałbym się zapisać do szkoły. Jeśli jest taka możliwość.
-Przesłuchania są za 3 dni. Proszę dasz mi swój formularz ?
-Tak proszę. -podałem panu Szchwer kartkę z informacjami o mnie.
-Dobrze, to do widzenia. A Jorge na lekcję.
-Tak proszę Pana. -Jorge wyszedł z gabinetu.
-Do widzenia -Zamknąłem za sobą drzwi. Pozegnałem jeszcze Panią i wyszedłem do szkoły. Zapomniałem ze nie wymieniłem się z Jorge numerami. Kurde. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wypadła przy okazji jakaś karteczka. Schyliłem się po nią i rozwinąłem ją.
"6852145108 numer Jorge /Naty ;D"
Kiedy ona to włożyła? Haha. Trzeba będzie jej podziękować. Od razu wbiłem numer Blanco do telefonu i napisałem Sms z pytanie gdzie mieszka i o której kończy lekcje bo chciałem z nim pogadać. Odpisał że o 12;25 i ulica Aire dom numer 14. Świetnie jesteśmy sąsiadami ja mam numer 15. Haha. Dobra to czas do domu.

*Naty*
*13:20*
Wracam już do domu. Jestem mega zła na Federico za to ci zrobił na lekcji Tańca. Dobrze że Jorge ma z nami lekcje. Otwieram drzwi i wchodzę do środka domu. Następnie zamykam je z hukiem. Aż Abraham spadł z kanapy. Czekaj ale co on tu robi? Pewnie Jorge co zaprosił. Świetnie.
-E eee cześć ? -powiedziałam cała czerwona ze wstydu.
-Hej, coś się stało ? -Uśmiechnął się do mnie i podniósł brew do góry.
-Nie czemu sądzisz że coś się stało? - mówiłam podchodząc do kanapy.
-Hmm no nie wiem. -Usiadłam obok niego i rozejrzalam się po domu, ale nigdzie nie widziałam Jorge i spojrzałam na Abrahama. -Jeśli chodzi ci o Twojego brata to pojechał na chwilę do jakieś dziewczyny bo dzwoniła do niego i coś mówiła żeby na chwile przyjechał bo to bardzo ważne.
-Pewnie Amy. -powiedziałam, a metrowa grzywką na mnie spojrzała -jego dziewczyna.
-Aaa rozumiem. No i kazał mi tu zostać bo powiedział że zaraz przyjedzie.
-Zaraz czyli za godzinę. Ta Amy jest strasznie egoistyczna, sztuczna i inne taki rzeczy. Nie wiem co mój brat w niej widzi. Ale cóż to jego życie.
Zapanowała niezręczna cisza. Patrzyłam na swoje paznokcie. Muszę już zmienić kolor. Myślałam nad jakim do póki Abrahama się nie odezwał pierwszy.
-Dziękuję za numer Jorge. Chociaż nie wiem jak to zrobiłaś.
-Proszę. -usmiechnęłam się do niego co on odwzajemnił. Jejku ale on ma ładny uśmiech.- To dziś się wrpowadziles tak ?
-Zgadza się. Mogę ci o coś spytać ?
-Tak pewnie.
- Ten chłopak co podszedł do nas przed szkołą to w końcu twój były czy chłopak? -Na szczęście były. Po tym co mi zrobił nie umiem mu wybaczyć -powiedziałam i spojrzałam w oczy Abrahama i zobaczyłam w nich iskierki? Czekaj, czekaj. Ja mi się podobam. Błagam oby nie. Boję się zaufać jakiemu kolwiek chlopakowi. -No to czym się interesujesz? -wolę zmienić temat.
-Muzyką i Motorami a ty?
-Tak samo jak ty muzyką i tańcem.
-JESTEM!- usłyszałam głos mojego brata i odwróciła głowę w jego stronę. Stał tam w podartej koszuli. Oho czyli zerwał z Amy w końcu.
Podeszłam do niego i się do niego przytuliłam.
-Wreszcie zmądrzałeś i z nią zerwaleś.
-Tak, miałaś rację.
-No co ty. Dobra ja was zostawim idę do swojego pokoju.
-Okej.
-Spoko.
Zabrałam plecak i weszłam po schodach na górę do mojego królestwa jak to mówi Jorge. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Nikoli. Po 2 sygnałach w końcu odebrała.
-Halo? -uslyszlam jej głos .
-Hej Niki masz czas ?
-Naty nie za bardzo no jestem z Niallem i on mi narzeka że mam już kończyć.
- No spoko. Życzę udanej randki. Buziaki.
-Bajo. Buziaki.
Rozlaczylam się i wybrałam numer Tini. Ona już na pierwszym razem usłyszała.
-No cześć aparatko- usłyszałam jej chichot -Wiesz że nie lubię jak tak do mnie mówisz Tinita.
-No wiem. Co tam?
-A nic tylko mój brat zerwał z Amy i możesz dzialać.
-Czemu wy sugeryjecie ze mi się podoba twój brat. To że jest przystojny, bosko śpiewa. Dobra wygrałaś. Ale on nie będzie chciał chodzić z 15latką.
-Niall i Nikola jakos są tej samej grupie wiekowej.
-Ale... eh. Zmieńmy temat. A ty jak tam po rozstaniu z Federico ?
-Jest świetnie. Naprawdę. Cieszę się ze nie jestem już z nim. Ale teraz jest mi trudno zaufać jakiemu kolwiek chlopakowi.
-A co poznałaś kogoś ?
-Wiesz jest taki jeden.
-Uuu  kto to?
-Jest tu nowy. Dzisiaj przyjechał do Madrytu i możliwe będzie chodził z nami do klasy Tak samo jak Jorge.
-To nie źle. Najpierw się z nim zaprzyjaznij to zobaczysz jaki on jest. A ja muszę spadać Papacie.
-Cześć. -Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę. Spojrzalam na zegarek. 19:20. Woow yak szybko? Podeszłam do okna i co zobaczyłam. Abrahama w samych spodniach od dresu. Świetnie jeszcze ma pokój po tej stronie gdzie ja. Kiedy tak patrzyłam na niego, on odwrócił swój wzrok na mnie i mi pomachał. Oczywiście odmachałam mojemu nowemu koledze który namieszał mi w głowie przed godzinę. Wziął kartkę i zaczął coś na niej pisać, a ja przyglądałam mu sie uwaznie. Gdy skończył uniósł kartkę do góry. "8872018661 <-- napisz ;)". Ponownie sięgnęłam po mój telefon i zapisałam numer. Chciał żebym napisałam więc spelnilam jego prośbę.
Do: Abri ;D
Treść: Cześć sasiedzie :)) co tam?
Od: Abri ;D
Teść: Hola Seńiorita. Jakoś nudno a tam? ^^
-Naty kolacja ! -usłyszałam głos mojego starszego brata.
Do: Abri ;D
Treść: Też ;) muszę spadać na kolejce. Jak zjem napisze. Jeśli chcesz :) -wysłałam mu sms i spojrzałam na okno w jego stronę. Uśmiechał się do telefonu.
Od: Abri ;D
Treść: Smacznego ;*. Zaraz kładę się spać więc dziś raczej nie będzie długiej rozmowy. Ale mam do Ciebie prośbę. Jorge mówił że jesteś lepsza od  jego w muzyce. Mogłabyś podłuczyć ?
Do: Abri ;D
Treść: Pewnie że ci pomogę. To jutro przyjdź do nas. Jest sobota więc lekcji nie ma. Przez weekend Cię czegoś nauczę. A jak idziesz spać to Dobranoc ;*
Od: Abri ;D
Treść: Dziękuję <3 Kolorowych ;*
Odłożyłam telefon na łóżko i ponownie tego wieczoru spojrzałam na niego. Nasz wzrok się spotkał. Usmiechnelam się do niego, a on do mnie. Wyjadaje się być miły i sympatyczny Ale nie wiem. Jutro się okaże.

*Następny  dzień, godzina 10:20*
*Abraham*
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. Jednak to nie sen, ojciec serio jest debilem. No trudno. Damy radę. Wstałem z łóżka i spojrzałem w okno Naty. Śpi. Widzę ze nie tylko na lubię sobie pospać. Usmiechnąłem się sam do siebie i wyszedłem z mojego pomieszczenia. Zszedłem po schodach na dół do kuchni w poszukiwaniu mamy jak i śniadania. Kiedy byłem już blisko poczułem zapach jajecznicy. Wszedłem do wcześniej wymienionego pokoju i pocałowałem ją w policzek.
-No cześć mamo. -usmichnałem się do niej.
-Witaj -przywitała mnie lekkim uśmiechem i dalej patrzyła coś w gazecie -śniadanie masz już na stole.
-Okej, a co tam robisz?
-Szykam pracy. Znalazłam fajną ofertę w sklepie handlowym. Idę za 30 minut na rozmowę. A ty jak poznales kogoś?
-Tak! Pamiętasz może Jorge Blanco?
-Ten twój kolega z piaskownicy?
-Mhm. Zgadza się i do tego jest naszym sąsiadem.
-To swietnie. A jaką dziewczynę?
-Ja chyba pojde zjeść śniadanie. -zrobiłem się cały czerwony i chciałem już ruszyć z krzesełka ale mama mnie złapała za ramię.
-Abraham, siadaj i opowiadaj no.
-Co mam ci mówić? ...siostra mojego starego przyjaciela. Nie wiem czemu Ale od wczoraj jak ją widzę to serce daje sto na godzinę.
-Zakochales się. -powiedziała szczescliwa-Musisz jej to powiedzieć wiesz?
-Wiem, ale jak mi Jorge mówił to ona na razie nie chcę mieć chłopaka bo dopiero skończyła związek z takim jednym. Przez to nie za bardzo ufa chłopakom. -posmutnialem na myśl że trudno będzie ją do siebie przekonać.
-Dasz radę. A może zaprosisz ich na kolację? Dawno nie gadałam z państwem Blanco.
-Mamo, bo państwo Blanco nie żyją. Zginęli 2 lata temu w wypadku samochodowym.
-O Jezus Maria mówisz poważnie?! Tak mi przykro.
-Mnie też. -poslałem jej lekki uśmiech i ruszyłem w strone jadalni.
*10minut potem*
Jestem u siebie w pokoju i aktualnie ubieram się. Przecież nie pójdę do nich w dresach i bez koszulki. Chociaż? Nieee. Spoko, wybrałem czerwoną koszulę w czarną kratkę, czarne dżinsy. Poszedłem do łazienki, umyłem twarz, zęby i najdłużej zajęło mi układanie włosów. Razem przesiedzialem 40 minut. Wróciłem do pokoju po telefon, czapkę i spojrzałem na okno mojej mam nadzieję że niedługo dziewczyny. Stała do mnie tyłem i szukała czegoś w szafie. Była już ubrana w czarne rurki i czerwoną-czarną koszulkę. Przypadek? Tylko czapki jej prakuje. Usmiechnałem się i ruszyłem w stronę drzwi głównych. Mamy już nie było. "Rozmowa o pracę". Wyszedłem przez drewniane drzwi, zamknąłem za sobą na klucz i ruszyłem w stronę sąsiado-przyjaciela. Wyjąłem swój telefon. 11.30. Trochę się zasiedziałem w tej łazience Ale okej. Zapukałem do drzwi i po chwili otworzył mi Jorge.
-Pasujecie do siebie idealnie -powiedział na wejściu, a ja spojrzałem na niego jak na idiote- to ty i moja siostra. Podobnie się ubraliście.
-Emm dzięki? -przybiłem mu piątkę na powitanie- mogę wejść? Naty miała mię dziś poduczyć na poniedziałkowy egzamin.
-A tak, proszę. Jest w swoim pokoju. -wszedłem do środka i od razu wszedłem na schody- miłej randki. -dodał jak byłem już w połowie schodów.
-Wal się to nie jest randka. Chyba. -ostatnie słowo powiedziałem dość cicho.
-Dobra, dobra. Spadaj już.
-Potem do Ciebie do pokoju wbije.
-Spoko!
Doszedłem do drzwi "mojej idealnej dziewczyny" jak to uznał starszy Blanco. Wejść na chama czy zapukać? Miałem już dodknąć drzwi kiedy usłyszałem jej głos. Chyba gada z kimś przez komórkę. Gada o mnie?
-Tini słuchaj, przychodzi dziś do mnie mega świetny chłopak. Do tego jest moim sąsiadem i ma pokój na przeciwko mojego.
-...
-Tak to jest ten ck ci wczoraj mówiłam.
-...
-To nie jest randka. Chyba. -dosłownie powiedziała to co ja. Dobra koniec tych pogaduszek.
Zapytałem do drzwi.
-Emm muszę kończyć. Potem zadzwonię. -słyszałem że odkłada telefon -proszę.
-Hej -przywitalem się na wejściu- Ładnie wyglądasz
-Cześć, dziękuję i ty też -uśmiechnęła się do mnie, co odzwajemniłem -usiąć a ja pójdę po cos do picia.
Kiedy wstawiała  z łózka, połknęła się i leciała na ziemię. Czym prędzej pobiegłem do niej i ją złapałem. Patrzyliśmy sobie w oczy, dokładnie się im przyjrzałem. Usmiechnalem się do niej co ona odwzajemniła.
-Emm dziękuję, ale możesz mnie już postawić- powiedziała rozbawiona.
-Aaa tak. Przepraszam- zrobiłem się cały czerwony. Postawiłem brunetkę na ziemię, a ona pocałowała mnie w policzek.
-zaraz wracam. Rozgość się. -powiedziała i wyszła z pokoju. Rozejrzałem się po pokoju, ale moje oczy zatrzymały się na ścianie gdzie było pełno zdjęć. Podszedłem do niej i zacząłem oglądać uważnie każde zdjęcie. Najbardziej spodobało mi się gdzie była Naty i Jorge. Są idealnym rodzeństwem moim zdaniem. Oglądałem sobie tak dalej aż nagle poczułem jak ktoś mnie szturcha. Odwrociłem się i zobaczyłem brunetkę z taca, na której były dwie szklanki soku jabłkowego i talerz ciastek orzechowych.
-Jak chcesz to się czestuj i jak Cię przestraszyłam to przepraszam.
-Mnie się nie da przestraszyć- usmiechnałem się do niej łobuzersko, a ona odwzajemniła lekki uśmiech.
-Okej, wierzę ci. To co zaczynamy? -spojrzała na mnie.
-Tak jasne. Pomóc w czymś?
-Emm. Możesz wyjąć z szafy keyboard.
-Okej. -podszedłem do szafy, którą następnie otworzyłem i poczułem jak coś na mnie spada. Okazało się ze to pamiętnik. -Auć, twardy ten zeszyt.
-Nic ci nie jest ? -spojrzała na mnie z troską.
-Jest spoko. -usmiechnąłem się do niej, a ona to odwzajemniła. Wyjałem instrument i polożyłem na wskazane miejsce przez Naty.
-Więc masz może jakieś nuty?
-No właśnie chciałem napisać z tobą piosenkę. Jeśli nie masz nic przeciwko. -spojrzałem na nią A w jej oczach zobaczyłem iskierki. Może Blanco ma rację. Ona jest dla mnie idealna.
-Tak jasne. A o czym chciałbyś?
-Miłość? Taka nieszczęśliwa.
-Luzik. To co zaczynamy ?
-Mhm. Pewka.
Zaczęliśmy pisać piosenkę. Graliśmy razem na jednym instrumencie więc nasze dłonie się ze sobą często dotykały, a mnie przechodził miły prąd.

*półtorej godziny potem*
Właśnie skończyliśmy piosenkę pod tytułem "Torture". Jest świetna. Wprost idealna. Naty i ja sie teraz bardziej przyjaznimy, mnie to strasznie cieszy.
-Jest świetna. -powiedziałem patrząc raz na kartki raz na Naty
-Masz rację. Masz talent do pisania.
-My. My mamy talent. Sam jej przecież nie napisałem. Dziękuję. -pocałowałem ją w policzek, ktory potem nabrał koloru czerwonego. - To jutro też mam przyjść ?
-Tak, lepiej by było jakbyś to spróbował zaśpiewać jeszcze raz i przecież jeszcze taniec.
- No tak. Racja. Jeszcze raz dziękuję.
-Ależ proszę. -uśmiechnęła się do mnie i przytuliła mnie. Zaskoczyło mnie to, ale przytuliłem ją mocniej do siebie. -Ładne perfumy.
-Haha, dziękuję. -staliśmy tak gdzieś z 2 minuty kiedy do pokoju nie wszedł Jorge. Naty odskoczyła odemnie, a ja podrapałem się po karku.
-Chyba przwszkodziłem w amorach. Było buzi buzi ? -Wyszczerzył się ten idiota za co dostał poduszką od siostry. -ej uważaj siebie młoda.
-Tak, tak braciuszka. Ciekawe co mi zrobisz.
-A to -podpiegł to niej i zaczął ją laskotać.
-Abraham pomóż! -prosiła mnie Naty.
-Lecę. -Wziąłem poduszkę i zacząłem bić nią Jorge nie przestając się śmiać.
-I ty Brutusie przeciwko mnie! -zaczął się śmiać starszy. - Haha. Dobra spokój. Abraham chodź na chwilę do mnie.
-Spoko idź ja muszę pomóc posprzątać.
-Luz -powiedział uśmiechnięty i wyszedł z pokoju.
-Dziękuję ze mi pomogłeś.
-Od czegoś są przecież przyjaciele prawda?- puściłem jej oczko, przez które się zarumieniła.
-Tak racja. To chodź pomożesz mi sprzątać jak po to zostałeś.
Wziąłem keyboard i włożyłem go zpowrotem na miejsce. Kiedy się odwrociłem zobaczyłem jak Naty sięga coś z bardzo wysokiej szafki i stoi na starym stołku. Nagle on zaczął się gibać, brunetka poleciała do tyłu a ja szybkim krokiem znalazłem się obok niej i ponownie dzisiejszego dnia ją złapałem.
-Ale ty na mnie lecisz mała. -Usmiechnałem się do niej, a ona spłonęła rumieńcami. -Nic ci nie jest ?
-Jest okej. Dziękuje po raz drugi dzisiaj.
-Nie ma sprawy, mogę Cię tak łapać codziennie. -Widziałem w jej oczach radość. Postawiłem ją obok mnie. -Muszę spadać do Jorge, do jutra seniorita.
Podeszłem do drzwi, ale jeszcze odwrociłem się i nachyliłem się nad jej policzkiem strasznie blisko ust na którym przylożyłem swoje.
-Do jutra Abi. -Uśmiechnęła się do mnie i odwróciła się w stronę szafy do której chowała bluzki. Usmiechnałem się sam do siebie i wyszedłem z jej pokoju, kierując się do Jorge.

*Poniedziałek, przesłuchanie*
*Godzina 10:22*
Czekam aż wyczyją moje nazwisko abym mógł mógł pokazać co umiem. Jorge i Niall stoją obok mnie i coś tam gadają. Nie słucham co bo myślę gdzie jest Naty. Miała być tutaj teraz ze mną. Przez ten weekend i gadanie kumpli zrozumiałem, że cholernie ją kocham. Miałem zamiar jej to powiedzieć przed przesłuchanie Ale wiedzę ze się nie zjawi. Szkoda.
-Ej słuchasz nas ? -pomachał mi przed oczami blądynek. -Czy znowu planeta Naty?
-Przecież wiadomo że planeta Naty, Niall -dodał swoje 3 gorsze Blanco. -Nie martw się na pewno zaraz przyjdzie.
Miałem już im coś powiedzieć ale wyczytali mnie i wszedłem na salę.
-Dzień Dobry. -przywitalem się stojąc na scenie.
-Witaj Abraham, gotowy do spiewania? -spytała pełna energii pani od muzyki.
-Tak, jasne. -włączyła mi play na moim tablecie gdzie nagrałem z Naty piosenkę. Już po chwil zacząłem śpiewać. Kiedy dochodziłem do refrenu w drzwiach zobaczyłem brunetkę. Uśmiechnęła się do mnie, pokazując przy tym aparat na zęby. Resztę piosenki spiewałem w jej niebieski oczy w których widziałem szczęście. Gdy piosenka dobiegła końca nauczyciele zaczęli bić brawo tak samo jak Naty.
-Chłopcze ty masz prawdziwy talent do śpiewania. Jeśli tak tanczysz jak śpiewacze to masz wygraną jak w banku. -pochwalił mnie dyrektor. -egzamin z tańca z 20 minut idź się przyszykować.
-Dobrze, dziękuję.-kiwnąłem głową i wyszedłem. Od razu Naty rzuciła mi się na szyję, a ja objąłem ją tak że jej nogi oderwały się on ziemi.
-Byłeś świetny. - wyszeptała mi na ucho.
-To tylko dzięki tobie. -Postawiłem ją na ziemi -Gdzie Jorge i Niall?
-Powiedzieli że Tini i Nikola prosiły aby przyszli więc się zmyli. -wiem że zrobili to dlatego że chcą mnie z Naty zeswatac.
-No trudno. Chociaż ty mnie wspierasz.
-I zawsze będę. -kiedy to powiedziała usmiechnałem się do niej -Powiedziałam to na głos? - dodala czerwona.
-Tak, wiesz Naty chciałem ci powiedzieć że...
-Abraham Mateo i inni proszeni do sali tanecznej. -Już byłem krok A oni to zepsuło no!
-Potem mi powiesz, leć. -Naty kopneła mnie na szczęście i pocałowała w policzek.
-Trzymaj kciuki. -Powiedziałem i pobiegłem do sali tańca.
-Wszyscy już są? -Zwrócił się Pan Hache(Od tańca)
-Tak raczej tak -Odezwał się Nick.
-To zaczynamy. I pięć, sześć, siedem, osiem. Włączył muzykę i razem z nami tańczył pokazywajac nam układ. Proste. Tańczyło się trudniejsze.
-A teraz sami! -Narazie tylko mnie ani razu nie poprawił ze coś źle robię. To super.
Kiedy piosenka się już skończyła ustaliliśmy się w szeregu.
-Dobrze, wyniki za 10 minut. Bądźcie tutaj.
Wyszliśmy z sali kierując się do szatni. Przebrałem dresy na czarne podarte rurki i z szarej luźnej koszulki na niebieską podkoszulkę i do tego czarną bluzę. Założyłem jeszcze mój ulubiony fulcap i wyszedłem z szatni.
Szukałem wzrokiem Nat ale niedzie jej nie widziełem. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za ramię, odwracam się iż widzę ją z dwoma butelkami wody cytrynowej którą jedną mi dała.
-Dziękuję, przyda się.
-Nie ma sprawy. To kiedy wynik?- spytała ciekawa
-za jakieś 10 minut, coś szybko co nie?
-Nie, oni są strasznie zgodni więc jak znam życie to bedą gdzieś za 5 minut.
-Ty chyba wszystko wiesz -zaśmiałem się za co dostałem z łokcia -Ej a to za co?
-Tak sobie, co już nie wolno ci dokuczać?
-Chciałabyś -Powiedziałem i napilem się wody. Nastała niezręcznie cisza, której nie lubię. -Właśnie miałem co coś powiedzieć.
-no to zamieniam się w słuch.
-A więc... -chyba nikt mi nie pozwoli tego dokończyć no. Czemu ten laluś się przypałentał.
-Natalia, pozemy teraz porozmawiać? -spytał ze smutną miną.
-Teraz rozmawiam Federico.
-No proszę to ważne. Obiecuje że tylko 5 minut.
-ehh okej. Zaraz wracam -To ostanie skierowała do mnie i odeszła z tym no ten tak jak mu tam Federico.
Widziełem po jej oczach że nie chce z nim gadać. Najchętniej bym tam podszedł i ją zabrał z tamtąd. Patrzyłem na nich, aż ten cały chłopak ją przytulił. Myślałem że mu zajebe w ten łep. Czyli straciłem ją? Nie tak nie może być. Odwrociłem wzrok i patrzyłem na swoje buty. Trzeba je wyczyścić. Poczułem jak ktoś obok mnie siada. Spojrzałem na tą osobę i okazało się że to Naty już wróciła.
-Następnym razem jak patrze na Ciebie to chociaż reaguj że chce abyś mi pomógł okej? -szturchnęła mnie w ramie.
-Hmm? O co Ci chodzi?
-Pokazywałam ci jak tamten mnie przytulił abyś mnie od niego zabrał. -Uśmiechnęła się do mnie. Czekaj. Czyli jednak masz szansę? Jest!
-Przepraszm, nie zauważyłem. Wybacz -Spojrzałem na nią miną szczeniaczka.
-Na Ciebie nie mogę się gniewac. To co chciałeś mi powiedzieć?
-A więc...
-Chodzie są już winiki! -Usłyszeliśmy głos dyra.
-o chodź zobaczyć. -Naty wstała z ławki i pociągnęła mnie za rękę. Dopiero zatrzymała się przy tablicy. -Idź zobacz ja tu poczekam.
-no okej. -spokojnie podszedłem do tablicy i wyszukałem swojego nazwiska. Przejechałem palcem do tabeli wyników.
-Nie wierzę. Dostałem się. Dostałem się! -krzyknąłem szczęśliwy.
-To świetnie! -Naty ponownie rzuciła mi się na szyję ale tym razem jej usta były na przeciwko moich. Więc może to tak wykorzystam. Wbiłem się w jej malinowe usta. Ona oddała pocałunek, z czego bardzo się cieszę. Usłyszałem że ludzie biją brawo. Kiedy się od niej oderwałem spojrzałem jej w oczy.
-Naty, to próbowałem ci przez te 30 minut powiedzieć. Zakochałem się w tobie na maksa.
-Ja Ciebie też kocham. -przytuliła się do mojej szyji.
-To zostaniesz moją dziewczyną? Tak ładnie proszę.
-Bardzo chętnie. -Postawiłem ją na ziemi i objąłem ją ramieniem. -To gdzie w której jesteś klasie?
-zaczekaj sprawdzę- odwrocilem głowę w stronę listy. -Klasa A.
-No to witaj w moje klasie.
-Jeszcze lepiej. -Szepnąłem i przytuliłem ją do siebie.

*5 lat pozniej*
*Naty*
Właśnie zaczyna się poród. Super. W najbardziej nie odpiwiedniej chwili. Leżę na łóżku szpitalnym i trzymam Abrahama za rękę. Tak ciągle jesteśmy razem. Znaczy od 2 lat jestem Naty Mateo, a dziś na świat przychodzi nasz synek Francisco. Czemu nie w odpowiedniej? Bo aktualnie byliśmy na obiedzie u mamy Abrahama. Ale to boli!
- Spokojnie oddychaj. -spojrzałam na niego jak na idiote- no co?
-chcesz się zamienić miejscem? -krzyknęła zła.
-Przepraszam kochanie. Już będę cicho.
W koncu przyszedł lekarz, ile można czekaj. Halo, ja tu rodze!!
-Dobrze proszę dać z siebie wszytko.

*Trochę (gdzieś 5 godzin) później*
Trzymam na rękach mojego małego skarba. Drugi leży na podłodzę bo zedmdlał. Biedaczek. Oho chyba się budzi.
-Abi wszytko dobrze?
-Jest okej. Mogę? -podałam mu Fran tak jak prosił. -Jest taki mały. Ma oczy po tobie, włosy ma mieszane. Nos po mnie.
-No już nie podniecaj się tak tatusiu.
-Mam prawo. -Usiadł obok mnie na stolku- to jeszcze dziewczynka i koniec.-Spojrzałam na niego.
-Abraham proszę narazie jedno okej?
-No luz. -Pocałował mnie w usta. -Ale tak tylko mówię na przyszłość.
-Wiem. -Usmiechnełam się do niego -wyglądam jak potwór prawda?
-Nie, dla mnie zawsze wyglądasz pięknie.
-Kocham Cię
-Ja Ciebie mocniej myszko. Kiedy wychodzicie?
-Nie wiem chyba jakoś tak 2 dni.
- Nie mogę się już doczekać.- powiedział pełen energii podjąć mi Francisco. -państwa Horan miało dzisiaj wpaść.
-O to fajnie. Nie mogę się doczekać. -Kiedy to powiedziałam ktoś zapukał do drzwi -proszę.
Do środka wszedł ktoś zasłaniający się wielkim pluszakiem w kształcie misia.
-Niall? -Spytał mój mąż.
-we własnej osobie baby. -przybył z Abrahamem piątkę, a mnie na wołał nie dotykać bo bał się ze coś mu zrobię.
-Gdzie Niki? -spytałam
-ktoś mnie wołał? -W tym czasie weszła uśmiechnięta- no to pokazuj mojego chrześniaka złotko.
Podałam jej mojego syna. Abraham i Niall zwięźle gadali o ich "męskich sprawach".
-Naty, nie uwierzysz. Tini będzie chrzestną.
-Gratulacje! Który tydzień?
-dopiero 3. Jak sądzisz zrobić sobie niespodziankę czy dowiedzieć się co to za płeć?
-Nie kochanie ja chce wiedzieć wcześniej,a by wziąść chłopaków i zrobić pokój. -błagał ja Niall.
-Ehh no dobra. -Oddała mi Fran.

*następne 5 lat później*
*Abraham*
Dziś nasz syn kończy 5 lat. Organizujemy mu imprezę urodzinową. Właśnie wieszam w salonie balony, a Naty robi różne dania. Przychodzą do nas Niall i Nikola z córką Blair, Jorge i Tini z bliźniakami Leon i Violetta. Oczywiście też parę kolegów z przedszkola i moja mama ze swoim nowym mężem.
-Kochanie! -Usłyszałem głos Naty
-Tak?
-Jedź już po tort. Jest 14 a o 15 będę goście.
-Racja. Już jadę. -ubrałem buty, wziąłem kluczyki do naszego auta i ruszyłem w stronę piekarni.
Po 15 minutach byłem na miejscu. Wszedłem do środka i stanąłem przy ladzie.
-Dzień Dobry ja chciałem tort na nazwisko Mateo.
-Dobrze już zaraz przyniosę-powiedział na oko 40 latek.
Po chwili wrócił razem z srebrnym pudełkiem.
-Ile płacę? -Spytałem się wyciągając portfel.
- To będzie 26,76 złoty. -podałem odpowiednią cenę i wziąłem wypiek.
-Do widzenia- powiedziałem wychodząc.
Podeszłem do auta i otworzyłem drzwi pasażera. Obszedlem auto i usiadłem za kierownicą, następnie odpaliłem auto i ruszyłem do domu.

*10 minut potem*
-Jestem! -krzyknąłem wchodząc do kuchni w której zobaczyłem moją żonę ubrudzoną w mące. -Zmieniłaś fryzurę?
-Nie? Dobra nie ważne pokaż ten tort.
Polożyłem pudło na blacie, otworzyłem go i to co zobaczyłem wywołało u mnie wybuch śmiechu.
-Z czego sie tak smiejesz? -Nat podeszła do mnie i spojrzała na tort.- głupku pomyliłeś torty!
-To nie ja tylko ten facet - mówiłem dalej się śmiejąc. -Ale ta Sofia Mateo jest dumna ze swoich 69 urodzin -mówiłem prawie łapiąc oddech ze śmiechu.
-Jesteś zaboczony wiesz?
-I za to mnie kochasz baby. -pocalowalem ją w policzek.
-Ah oczywiście, aż z tej miłości każe ci jechać do piekarni i zmienić te torty.
-Ale.. No kochanie...
-Abraham proszę Cię. Jestem już zmęczona nie dobijaj mnie i ty okej? - spojrzała na mnie swoimi oczami w których zawsze się zatapiam. Pocałowałem ją w usta, trzymając ja za biodra.
-Przepraszam, już jadę za 30 jestem. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, uważaj na drodze.
-wiem! -krzyknąłem i wyszedłem.

*2 godziny potem*
Francisco bawi się w najlepsze. Gania się z kuzynostwem i kolegami. Dostał tez masę przeróżnych prezentów, które jak znam go po tygodniu będą leżeć w pudełku.
Aktualnie siedzę sam z mamą na kanapie, Jorge, Niall i Ben (nowy mąż mamy Abrahama) poszli nadmuchać zamek, Naty, Tini i Nikola robią coś w kuchni.
-Masz wspaniałą rodzinę Abu. -Powiedziała nagle moja mama.
-Prosiłem cie abyś tak do mnie nie mówiła. Nie mam już 7 lat tylko 28 -usmichnąłem się do niej.
-No wiem wiem. Tylko ty zawsze bedzies moim małym Abu. - Odwzajemniła mój uśmiech. Miałem jej już coś powiedzieć Ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałem z kanapy i ruszyłem w ich storne.
Kiedy otworzyłem drzwi cały uśmiech mi zszedł.
-Co ty tu robisz?! Bo co tu przyleciałeś?!
-To już nie wolno wpaść do syna po tylu latach?-Uśmiechnął się do mnie.
-Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam ?
-Ty myślisz że taki jak ja Cię nie znajdzie. Synu ja mam ponad 5 firm w Madrycie, każdy Cię w nich zna. -Poklepał mnie po ramieniu- to co mogę wejść?
-Przyjdź jutro. Nie chce psuć Francisco urodzin.
-kto to Francisco ?
-Powinieneś chyba wiedzieć jeśli wiesz gdzie mieszkam!
-Oni zajmowali się tylko tobą. Nie obchodziła ich też ta brunetka co lata wokoło ciebie.
-Ta brunetka ma na imię Naty i jest moją żoną. Więc nie masz prawa tak o niej mówić! A Fran to mój syn i dziś ma urodziny więc albo przyjdziesz jutro, albo się tu nie pokazuj zdrajco. -wysyczałem mu w twarz i zamknąłem drzwi. Usłyszałem jego śmiech na co przewrocilem oczami.
-Kochanie kto to był? -podeszła do mnie Nata. -coś się stało?
-Pogadamy wieczorem dobrze? Nie chce na razie psuć zabawy Fran. -objąłem ja ramieniem.
-Ta rozmowa Cię nie ominie jak nawet zapomnisz misiek. -pocałowała mnie w policzek. -A właśnie kochanie mam dla Ciebie informacje.
-jaką?
-Zostaniesz tatą po raz drugi -szepnęła mi na ucho. -cieszysz się?
-Najbardziej na świecie -podniosłem ją, obkręciłem własnej osi i pocałowałem w usta. -Nawet nie wiesz jak się cieszę ze wtedy na mnie wpdłaś.
-Ja też. Lepszej rodziny nie mogłam sobie wyobrazić.
-Ja tak samo. Te Quiero.
-Te Quiero.-przytuliłem Nat do siebie Ale nie za mocno. -To pamiętaj pogadamy wieczorem, a ja lecę pomóc dziewczyną z frytkami i hamburgerami.
-No okej. Ja pomogę chłopaką z tym zamkiem Dmuchanym.
Tak jak powiedziałem tak też zrobiłem. Wyszedłem do ogródka i widziałem że ten zamek nawet nie ma ani trochę powietrza.
-Czemu to nie dmuchacie ?
-Niall próbował ustami, ale nie wyszło więc odpuściliśmy -powiedział Jorge, a ja przybiłem sobie facepalma. Idioci.
-A wiecie że istnieje takie coś jak pompka?-Całą trójka spojrzała po sobie i wybuchla śmiechem. -wszystko dobrze ?
-Abriś, Abriś, Abriś. Jorge zjabał pompke. -Niall mówił jak by się czegoś najebał. -Ale stary spokojnie ja to nadmucham.
Spojrzałem na Jorge który patrzył z rozbawieniem na Nialla.
-Z kim ja sie przyjaźnie. -szepnąłem sam spod sobie. No miałem taką nadzieję.
-Z nami a z kim! Pamiętasz towoje 21 urodziny co zrobiliśmy? -Zaczął Niall
- No wrzuciliście mnie do basenu i co z tym?
-Jorge łap za ręce!
Po chwili byłem już w basenie.
-Zadowoleni z siebie ? -krzyknąłem rozbawiny, ponieważ widziałem jak Nikola i Tini skradają się do swoich  polgłówków, którzy byli już ze mną cali mokrzy. Najgorzej przeżył to Niall, ponieważ.
-Moja grzywka!!
-Stary, wyluzuj. Patrz teraz. -Jorge kiwnął w stronę ich żon, za którymi zobaczyłem moją żonę. (Masło maślane xD). Umiechnałem się do niej, co ona odwzajemniła i popchnęla dziewczyny do wody. Wszyscy zaczęli się śmiać w niebogłosy.
-Wskakuj ! -Zachęcałem ją, a ona kiwała przecząco głową.
-Nata no chodź ! -zachęcała też ja Tini.
-Nie, ja sobie popatrze jak wy się bawcie. -podeszła do krawędzi basenu i po chwili znajdowała się w wodzie. -Fran!
-No sorki mamo. Ale jak wszyscy to wszyscy.-Uśmiechnął się do niej słodko. Niall zaczął się dławić śmiechem z Jorge, aż Niki i Tini musiały ich uspokajać bo sąsiad się upominał że za głośno.
Podpłynąłem do Nat i objąłem ją w pasie.
-Aż tak źle? - spytałem że śmiechem
-Tak -chlapneła mnie w twarzy i uciekła
-Ej! Tak się nie bawimy! Zaraz Cię złapie!
-Uważaj bo się boję. -powiedziała i popłynąła do reszty przyjaciół.
-Fran, chodź tu. -Zawołałem syna, mam świetny plan.
-Tak tato?
-Masz jeszcze ten duży pistolet na wodę? -spytałem z złowieszczym uśmiechem.
-Jaaasne. -powiedział i pobiegł do swojego pokoju na 1 piętrze.
Po 2 minutach wrócił z niebiesko-zielonym przedmiotem.
-Jest Tam woda?
-Tak specjalnie ci nalałem. -Uśmiechnął się do mnie, co odzwajemniłam.
-dzięki, a teraz leć do kolegów. -Tak jak powiedziałem tak zrobił.
Wycelowałem w Naty i pociągnąłem za spust. Z broni wyprysła ciesz prosto w moją żonę i Nikole. Obie spojrzała na mnie wrogo.
-Nie żyjesz Mateo! -krzyknęła Nikola i już płynęła w moją stronę, ale na szczęście Niall ją zatrzymał. -Puść mnie no!
-Jesteś w basenie. On pochlapał Cię wodą. I tak byłaś mokra. -Tłumaczył jej czym odzwdzięczyła się targając mu grzywke. -Nikola!
-I tak była już mokra więc. -Gdy to powiedziała wszyscy zaczęli się śmiać. Spojrzałem na Nate, ale jej nie było.
-Widział ktoś Naty?
-Nie! -wszyscy powiedzieli to razem i się uśmiechneli. Okej. Coś tu jest podejrzane.
Nagle poczułem jak na mojej głowie coś jest. Wziąłem rękę, przetarłem ręka włosy i poczułem dziwną maść.
-Zemsta jest słodka. -usłyszałem głos mojej Naty. Odwróciłem się w jej stronę, a ona trzymała w ręku bitą śmietanę.
-Nie mów że mam to na głowie. -przeczesałem jeszcze raz włosy i spojrzałem na rękę. No niestety. Wszyscy zaczęli się śmiać, wraz ze mna, moją mama i Benem.

*11 lat, 6 miesięcy i 16 dni później. Godzina 17:56*
*Naty*
Francisco ma już 16 lat, a jego młodsza siostra Małgosia . Aktualnie jestem w parku z najmłodszą, Abraham siedzie w pracy, a Fran pewnie ze swoją dziewczyną Gery.
-Małgosia -zawołałam córkę, która zaraz u mnie była.
-Tak mamo?
-Idzimy? - spytalam się bo siedzimy tu już półtorej godziny.
-Jak wejdziemy do lodziarni to tak-posłała mi taki sam uśmiech jak Abraham.
- No to w drogę do lodziarni.
Złapałam ją za rękę i szłysmy w stronę "IceWord". Nie minęło 10 minut a już byłyśmy na miejscu. Gosia weszła znaczy wbiegła do sklepu, a ja tuż za nią weszłam spacerkiem.
-Cześć Naty!
-Hej Evi. -posłałam uśmiech sprzedawczyni.
-To co zawsze?
- Tak tak tak. -uslyszalam głos mojej córki.
Eva zaczęła robić porcję jedną gumy balonowej i jedną sorbet cytrynowy. Po nie całej  minucie były już gotowe. Podałam jej sumę i podziekowałam.
-Do zobaczenia, następnym razem.-pożegnała się z nami staruszka.
-Na pewno do jutra. -zaśmiałyśmy się.
Wyszłyśmy z kawiarni.
-To teraz kierunek dom. -oświadczyłam
-Tak jest mamo! -Małgosia uśmiechnęła się do mnie i pociągła za rękę. Ona jest cała podobna do mnie, ale charakter to ma po tatusiu Nie może usiedzieć na miejscu. Natomiast Fran jest spokojniejszy, ale wybuchowy tak samo jak ja.
Szłyśmy chodnikiem, a najmłodsza Mateo przeskakiwała przez pęknięte płyty chodnikowe.
Usłyszałam zwalniające auto. Odwróciłam się i zobaczyłam Abiego
-Podwiesc Was? -spytał uśmichnięty uchylajac okno.
-Tata! -Małgosia nim się spostrzegłam siedziała już z tyłu zapięta pasami.
Wsiadlam po stronie pasażera.
-Jak było w parku?
- Super! -krzyknęła córka, a my się zaśmialiśmy.
-Masz odpowiedź. -musnełam jego policzek.
-Wiesz co. Nie wiedziałas mnie przez 6 godzin i tylko w policzek? -oburzył się i pokazał na swoje usta.
Przewrocilam oczami i pocałowałam go w wybrane przez niego miejsce.
-Bleee -usłyszeliśmy głos Gosi.
Oderwałam się od niego i rozczochrałam jego włosy na żelu.
-Naty, pożałujesz w domu. -pogrozil mi palcem.
-Bo się boję. -wystawiłam mu język. -Jedź już.
Posłał mi rozbawiony uśmiech i ruszył w stronę naszego domu.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Widziałam siedzącego na murku Francisco. Nie wydaj mi się on być w najlepszych humorze.
Wyszłam z auta i podeszłam do syna.
-Fran -zaczęłam niepewnie, a on na mnie spojrzał. Usiadłam obok niego. -ej kochanie co się stało.
-Nic mamo. Jest okej. -powiedział bliski płaczu.
W tej chwili przyszedł Abraham z córką na rękach.
-Wejdźcie do środka, ja z nim pogadam.
Wziełam Małgosie na ręce i otworzyłam drzwi. Postawiłam ją na podłodzę, a ona od razu pobiegł na górę.
-Wolnij, bo się wywrócisz! -krzyknełam za nią oraz poszłam do kuchni. Nie mogłam spokojnie się skupić. Co się stało, że Francisco jest taki przybity? Stukałam nerwowo paznokciami w blat.
Minęło chyba już z 10 minut, a ich ciągle nie ma...
Nagle usłyszałam zamykanie się drzwi. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam wchodzącego do kuchni Abrahama.
-Co mu się stało? -spytałam patrząc się na niego. Starałam się wyczytać coś z jego mimiki twarzy ale na marne..
-Takie tam.. męskie sprawy -powiedział szybko i sięgnął do lodówki po karton soku.
-Abraham -jęknęłam i przwrocilam oczami.
-No co?
Spojrzałam na niego gniewnie i ruszyłam w kierunku pokoju Małgosi.
-Gosia! -krzyknełam wystraszona, gdy nie zostałam jej w pokoju.
-Tu jesteśmy! -usłyszałam jej głos z łazienki, więc ruszyłam w kierunku głosu.
-Kochanie z kim tu jesteś? - spytalam otwierając drzwi.
-Z moim przyjacielem Dingo. -wyjaśniła oraz wstała z kafelek na których siedziała i rysowała na kartce.
-A czemu w łazience A nie w pokoju?
-Bo tu jest chłodniej -powiedziała i przetarła oczy.
-Śpiąca?
Kiwnęła twierdząco głową, więc wziąłem ją na ręce.
-Poczytać ci bajkę? -zapytałam wchodząc do jej pokoju i kładąc ją na łóżku.
-Nieee -ziewneła oraz przykryła się kołdrą. Zaśmiałam się i pocałowałam ją w czoło.
Spojrzałam na zegarek u ręki. Dopiero 19:36. Wyszłam z jej żółtego pokoju i podreptałam do pokoju Fran. Chciałam zapukać, ale usłyszałam śmiech Gery, więc szybko wycofałam rękę. Pokręciłam rozbawiona głową i ruszyłam w stronę schodów.
-Co tam? -usłyszałam głos Abrahama, gdy byłam już w salonie. Przewróciła oczami i szybko przeszłam do kuchni nie zwracając na niego uwagi. Zaczęłam robić na jutro obiad bo muszę iść do pracy, a jak znam życie Pan Mateo tego pewnie nie zrobi. Hmm może spaghetti? Mogą sobie w mikrofali ogrzać. Taaak to dobry pomysł. Wyjęłam z szafki potrzebę rzeczy między innymi długie kluski, czyli ulubiona rzecz Abrahama i Małgosi. Wstawiłam je na kuchenkę, więc tylko czekać aż się ugotują, więc zabrałam się za sos.
-Jesteś zła? -poczułam zimne ręce na biodrach, kiedy mieszkałam na kuchence już gotowy prawie sos pomidorowy.
-Jestem zajęta -mruknełam i chciała się wydostać z uścisku, ale na próżno - Abraham puść.
-Nat proszę Cię no.. -szepnał mi do ucha i lekko przygryzł płatek. -przepraszam.
-Pogadamy potem.
Westchnął oraz przytulił mnie mocniej i pocałował w szyję.
-Kocham Cię. -wyszeptał puszczając mnie.
-Ja Ciebie też. -powiedziałam i odwróciłam się do niego. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
-Pomóc ci? -zapytał biorąc łyżkę z moich rąk i nakładając sobie na nią pomidorowego sos'u.
-Abraham to jest.. -Nie dokonczyłam, ponieważ mój genialny mąż zatopił swoje usta w gorącym jedzeniu.
-Cholera -jęknął i poleciał pod wodę
Zasmiałam się wyłączyłam już gotowy na jutro obiad, oraz włożyłam to do lodówki.
-Żyjesz? -spytałem podchodząc do niego.
Pokiwał przecząco głową i pokazał na swoje usta.
-Boli. Pomóż im.
Bez zastanowienia wbiłam się delikatnie w jego "gorące" wargi. Oddał pocałunek, a nawet go pogłębił.
-Na zawsze. -wyszeptał łamiąc mnie za rękę na której była obrączka.
-Na zawsze -powtórzyłam i usmiechneliśmy się do siebie.

"I żyli długo i szczęśliwie..
Tak jak w bajkach?
A nawet lepiej. ♡"

poniedziałek, 14 września 2015

Spóźnione Happy Birthday !


Wszystkiego Najlepszego Nialler ;D <3!
Wczoraj były twoje #hot22 urodziny :D
Miejmy nadziej że była niezła impreza *_*
Jeszcze raz spóźnione Happy Birthday :D!

wtorek, 25 sierpnia 2015

Feliz Cumpleaños Abraham :D!

Hello Abrahamers i ludziska :D
Happy Birthday, Happy Birthday <3
Dziś nasz Abraham Mateo obchodzi swoje #hot17 urodziny :D <3
Macie tu filmik, który możecie też znaleźć na blogu :
http://abraham-mateo-i-ja.blogspot.com/
Miłego Dnia :D

https://www.youtube.com/watch?t=27&v=GWdMBGSsFMQ